Naturalnych praw ludzi żyjących w społeczeństwie nie da się ani wynaleźć, ani cedować, ani wygasić, a jedynie da się do nich przyjść za życia, gdzie żadne z pokoleń nie ma prawa przejąć spraw ostatecznie w swe ręce i odciąć potomnym dostęp. Jeżeli pokolenie obecne, czy jakiekolwiek inne, miałoby skłonność się niewolić, nie pomniejsza to prawa pokolenia następnego do życia w wolności.
Standard Copyright © Teresa Pelka
Standardowe prawo autorskie
All rights reserved | Wszystkie prawa zastrzeżone

Fragmenty przekładu
Mojżeszowa relacja o stworzeniu, czy ją brać za autorytet ponadczasowy, czy jedynie historyczny zapis, załącza kwestię równości człowieka. Wysłowienie nie pozwala na wątpliwość: „A Bóg powiedział: stwórzmy człowieka na nasz obraz. Na obraz Boga stworzył on człowieka; mężczyznę i kobietę”. Wskazuje się tu na różnicę płci, ale żadna inna różnica nie jest nawet sugerowana. O ile nie jest to autorytet boski, jest to autorytet historyczny, a ukazuje iż ludzka równość wcale nie jest jakąś nowoczesną doktryną; to najstarsza w zapisach nauka.

To jedna z najwspanialszych prawd, o najwyższych zaletach w praktyce. W takim świetle człowieczeństwo rozważając i zachęcając ludzi aby w takim siebie widzieli, prawda ta przybliża mężczyźnie czy kobiecie normy, czy względem Stwórcy czy względem aktu stworzenia, którego człowiek jest częścią; a tylko gdy człowiek zapomina o swym początku, czy jak niesie modna fraza, o swym świcie i rodzaju, traci wewnętrzny ład.
{Oryginał mówi „birth and familyˮ, gdzie „birth of manˮ przekładać by na polski jako zaranie, a „familyˮ, biorąc pod uwagę kontekst oraz fakt iż Tomasz Paine żył bez rodziny, jako rodzaj w taksonomii biologicznej; przypis tłumaczki.}

Omówiliśmy dotąd jedynie (a tylko po części) naturalne prawa człowieka. Pora nam teraz rozważyć prawa obywatelskie, oraz wykazać jak jedne z drugich wynikają. Człowiek nie dołącza do społeczności by sobie życie pogorszyć, bądź też praw mieć mniej niż przedtem, ale po to, by jego prawa lepiej były zabezpieczane. Jego prawa naturalne są fundamentem wszelkich jego praw obywatelskich. Jednak ażeby rozgraniczenie między owymi prawami rozpatrzyć starannie, zaznaczyć musimy różnicę w jakości, między prawami naturalnymi a obywatelskimi.
Parę słów wystarczy na wyjaśnienie owej różnicy. Prawa naturalne przysługują człowiekowi z racji jego istnienia. Tego rodzaju są prawa do intelektualnej własności i wolności myśli, a także do samodzielnego działania ku własnemu powodzeniu i poczuciu szczęścia, o ile nie szkodzi to naturalnym prawom innych ludzi. Prawa obywatelskie przysługują człowiekowi z racji społecznej. Każde prawo obywatelskie bazuje na jakimś prawie naturalnym co je człowiek miał przedtem, ale by się owym cieszyć — jego indywidualna zdolność do działania nie jest w każdym wypadku wystarczająca. Tego rodzaju są wszelkie prawa do bezpieczeństwa oraz ochrony.

Notki o przecinkach
Zawieram tu notki o przecinkach, gdyż czasy tego wymagają. Rada Języka Polskiego domaga się zawsze przecinka przed słówkami „jaki”, „który”, itp. — bez względu na kontekst. Ja natomiast nie mogę sobie pozwolić w tłumaczeniu na taką poradę, bo albo mi sens słów „ucieknie”, albo dopuszczać bym się musiała dziwactw, na przykład tworząc długie frazy z rzeczownikami, a bez czasownika. Oryginał takich dziwactw na częściach mowy nie ma, dlaczegóż więc je mieć w translacji.
Przykłady tutaj są by okazać, że nie żartuję (oczywiście), a mam szczerą nadzieję iż dla języka polskiego będzie nieco więcej swobody — i to na rzecz sensu.
A. Bez przecinka, jak w mojej translacji:
Ludzie uczą się pokarania od rządów pod jakimi żyją; a odwzajemniają kary które ich przyzwyczajono widzieć.
B. Z przecinkiem, jak wymaga Rada:
… odwzajemniają kary, które ich przyzwyczajono widzieć.
Zadajmy sobie proste pytanie, takie na językową intuicję. Gdzie język daje powiedzieć,
1. ludzie powtarzają kary za władzami, a gdzie
2. iż się ludziom pokazuje głównie kary, toteż mało co odwzajemniają, chyba że karę?
Nie byłoby tu zbytnim hazardem pójść i o zakład, że jak zapytać Polkę czy Polaka, nawet ze słuchu jedynie powiedzą — bez przecinka to ludzie kary stosują jak władze, a z przecinkiem to psychopatologia życia. Logika językowa jest naturalna. Nie tylko angielski ją ma.
Porównajmy oryginał:
They learn it from the governments they live under; and retaliate the punishments they have been accustomed to behold — nie ma przecinka; sens jest taki, że ludzie uczą się kar od rządów i je za rządami powtarzają. Wzajemność pozostaje wzajemnością.
Przecinek Rady bądź „warszawski” tak by po angielsku wyglądał:
… (they) retaliate punishments, which they have been accustomed to behold — sens byłby taki, że ludziom pokazuje się głównie kary i stąd weszło im w zwyczaj stosować dla wzajemności ogółem kary, jak w psychologicznym science fiction.
Po angielsku mówią, to zdania definiujące i niedefiniujące:
■ bez przecinka, kary które, samo słówko kary (leksem) nie jest pojęciem dookreślonym, stąd zdanie podrzędne (clause) może je definiować, które ich przyzwyczajono widzieć; sens jest taki, że ludzie powtarzają takie kary, jakie władze im pokazały; zdanie podrzędne jest definiujące.
■ gdy przecinek zakreśla leksem, kary, które, sens także po polsku byłby jak w psychologicznym filmie grozy, gdzie ludzie widzą głównie kary i względem wzajemności się nauczyli kary stosować (jakiekolwiek, byle kary); zdanie podrzędne jest niedefiniujące… i takiej pisowni domagałaby się Rada.
Logika językowa nie jest uniwersalna we wszelkich swych przejawach, ale względem zakreślania zakresu sensu, rzecz się ma w polskim jak w angielskim. Tutaj Rada czyni z języka polskiego kuriozum. Staje się on inny w piśmie. Gdyby naturalną polską mowę spisać ze słuchu, wstawić przecinki jak zaleca Rada, a potem poprosić o odczytanie tekstu, mowa byłaby zmieniona, a może i nawet dziwna, jedynie z powodu interpunkcji — choćby tekst odczytywała ta sama osoba, która mówiła.
Kolejny przykład z translacji Tomasza Paine:
Broglio nadal stacjonował wokół miasta, ale dalej już owego dnia wojskiem nie postępował, a noc upłynęła w spokoju jak tylko przy takowej scenerii możliwy — był to względny spokój, sielanka nie była możliwa;
Oryginał:
and the succeeding night passed with as much tranquility as such a scene could possibly produce (nie ma przecinka).
Gdyby „dodać przecinek” i powiedzieć z całą dla przecinka intonacją, noc upłynęła w spokoju, jak tylko przy takowej scenerii możliwy — powiedziałby człowiek iż tylko w takiej scenerii spokój jest osiągalny; a że tutaj okolicznością jest Rewolucja Francuska, wymogi dla względnego spokoju byłyby tak na co dzień bardzo męczące.
Po angielsku z przecinkiem:
… and the succeeding night passed with tranquility, as only such a scenery could possibly produce.
Słówka „że” bądź „iż” uznać nawet można za taki słowny ekwiwalent przecinka. Tomasz Paine pisze o równości mężczyzn i kobiet:
O ile nie jest to autorytet boski, jest to autorytet historyczny, a ukazuje iż ludzka równość wcale nie jest jakąś nowoczesną doktryną; to najstarsza w zapisach nauka.
…a ukazuje, ludzka równość wcale nie jest jakąś nowoczesną doktryną; to najstarsza w zapisach nauka.
W angielskim da się widzieć taki słowny ekwiwalent w słówku “that”:
…it shews that the equality of man is…
…it shews, the equality of man is….
Style politycznego pamfletu czy legislacji pozwalają mieć przecinek jak Rady, gdyż przeważnie używa się w nich pojęć jako dookreślonych. Nie da się jednak cały czas myśleć, mówić, i pisać jakby się przeprowadzało wywód bądź ustanawiało prawo.
Przykładem przyjemnym mogą być ciasteczka. Wyobraźmy sobie, jest duża okazja, jak święta, przychodzą goście, pomagają nam ich przyjąć przyjaciele, no i „nie wiedzą gdzie wszytko w domu jest”. Zastanawiamy się, podać na stół ciasteczka które są w spiżarni (pieczywo kruche), czy może sernikowe kremówki z chłodziarki.
Jeśli serniczków już nie ma, a w spiżarni jest też piaskowa babka, możemy się zdecydować na ciasteczka, które tam są.
Naturalna intonacja nie będzie mieć przecinka, gdy pomyśleć ciasteczka które; nacisk na słówko ciasteczka jest prawdopodobny w przykładzie drugim, ciasteczka, które. Wystarczy sobie wyobrazić, pomyśleć i wymówić, dlaczego nie, z przyjaciółmi. Przejawi się językowa natura.
Zalecenia Rady „fragmentują” mowę. Wyjmują ją z życiowego kontekstu. Ja na taki sposób nie myślę, więc dlaczego miałabym tak pisać. Wierzę i chcę wierzyć, że tłumaczę na język który istnieje, a nie tworzę inspirację dla science fiction.
Polski wygląda na rzeczywisty język, jak sobie spojrzeć na forum prawne. Sprzedawca sprzedał towar którego nie miał, sklep sprzedał mi w systemie ratalnym towar którego nie posiada, OC na mnie za samochód którego nigdy nie miałam, Lokator który nie ma i nigdy nie miał umowy najmu, i wiele więcej. ■Uzus ewidentnie istnieje, a zdania definiujące to w krajach anglojęzycznych wymóg w ramach szkoły podstawowej.
„OC za samochód, którego nigdy nie miałam”, mówiłoby, „samochodu nie miałam wcale”, natomiast ze zdaniem definiującym, za samochód którego nie miałam, daje sobie coś jeszcze zostawić w garażu. — Nie to, żeby ludzie na forum prawnym zapominali o przecinkach. Wierzę, byliby zdziwieni, jakby im ktoś chciał kazać mówić z przecinkiem.
Błędy się w internecie zdarzają, owszem. „Ojciec którego nigdy na oczy nie widziałam, chce alimentów od matki”: ojciec biologiczny, a na to wskazuje kontekst, to pojęcie dookreślone, gdyż natura, jak na razie, pozwala na jednego. Potrzebny jest przecinek — w piśmie jak i mowie.
Słówka „który, która, które” pozwalają dodać określenie lub opis. Wyobraźmy sobie, są w wioseczce dwie Ewy,
Ewa która miała białą furtkę (określenie), przemalowała ją na niebiesko; ta z zieloną dodała białe ciapki.
Jeśli mowa o jednej Ewie, bo na przykład jedna jest w wioseczce,
Nasza Ewa, która pojęcia o malowaniu furtek nie miała (opis), kupiła sprej i uskuteczniła kolorowe wzorki.
Gdyby gubić tą definiującą czy też określającą rolę języka, na to by wychodziło, że Polak czy Polka to taki człowiek co się lubi zastanawiać, czy sprejem da się malować. Opis (z przecinkiem) może być też o czymś dawnym. Określenie (bez przecinka) częściej dotyczy okoliczności bezpośrednio towarzyszącej. Ewa sprejowała kiedy nie umiała malować (Ewa która), czy sprejowała po owym czasie, kiedy malować nie umiała (Ewa, która)?

A jaka jest prawda…
Jest tu jeszcze taka prawda którą należy uczynić powszechnie wiadomą — jeszcze jedna prawdziwa rzecz; But there is a truth that ought to be made known, bez przecinka, jak w oryginale.
Jest tu jeszcze taka prawda, którą należy uczynić powszechnie wiadomą — But there is a truth, that ought to be made known: wyglądałoby na to, że autor nakłamał, a prawdę zawarł tylko jedną, i takiej to „poprawności” domagałaby się Rada.
Zdania dookreślające bywa, pozwalają zaznaczać różnicę w tekstach i rozmowach o finansach. Zadajmy sobie jeszcze jedno pytanie na językową intuicję. Gdzie język daje zaznaczyć, że suma jest konieczna, a gdzie oszacowanie finansowe możliwie by porównać z innymi?
…nie dałoby się zebrać takiej skarbowej sumy —
z ilości na narodową skalę mniejszej niż stwierdził minister Neckar; jego oszacowanie to suma konieczna;
z ilości na narodową skalę mniejszej, niż stwierdził minister Neckar; jego oszacowanie porównuje się z innymi jako niezwykle oszczędne.
Oryginał (odpowiada treści bez przecinka po polsku): it would have been impossible to have collected such a quantity of revenue upon a less national quantity than M. Neckar has stated.
Obserwacje powoli finalizując, oddychać bez przecinka człowiek umie naturalnie. Dokonując wdechu przy każdym przecinku, człowiek by się hiperwentylował. Ja na nieobecność przecinka szczególnie nie nalegam, natomiast „na jednym oddechu” nie czytają wszystkiego i po angielsku. Porównajmy długość zdań:
The natural rights which he retains are all those in which the power to execute is as perfect in the individual as the right itself.
W jego gestii pozostają wszelkie prawa naturalne gdzie jeden człowiek ma pełną zdolność rzeczy dokonać, jak i sam umie owo prawo rozpoznać.
A porównując zalecenia Rady, czyli wstawiając przecinek przed wyrazem „gdzie”, polski by nam wyglądał na język ułomny, taki co nie daje dokonać podstawowego rozróżnienia jak znane z jednej z najważniejszych prac czasów niepodległościowych rewolucji.
…wszelkie prawa naturalne, gdzie jeden człowiek…
Wyglądałoby na to, że jeden człowiek ma pełną zdolność wykonawczą dla wszystkich swych naturalnych praw, stąd społeczność i prawa derywowane z owych naturalnych potrzebne już nie są. Tomasz Paine niczego takiego nie twierdzi.
Jak ze ■wspomnieniami Benjamina Franklina, pozostaje ów najprostszy ze sprawdzianów, czyli skopiować tekst do oprogramowania korektorskiego i zobaczyć samodzielnie, czy przecinki jak Rady są potrzebne.
Czasem zmieniałyby sens. W przykładzie A, Benjamin Franklin zachował linię bez kropek przez cały tydzień, a mógł to osiągnąć i po paru tygodniach. W przykładzie B, chwaliłby się postępem już po pierwszym tygodniu starania, czego jednak w oryginale nie robi, stąd ja niczego takiego nie dokonuję w przekładzie.
A. Po pierwszym tygodniu jak się mi udało zachować bez kropek pierwszą linię, oznaczoną U, uznałem zaletę za tak wzmocnioną, a przeciwne jej wady za tak osłabione, że mogłem się zabrać za następną zaletę i przez następny tydzień trzymać bez kropek dwie linie.
B. Po pierwszym tygodniu, jak się mi udało zachować…
Program korektorski będzie się jednak domagać przecinka we frazach jak, po pierwszym tygodniu, gdy, bądź po pierwszym tygodniu, kiedy. Takoż Rada domaga się interpunkcji leksemicznej, uzależnionej od kształtu słowa, a bez względu na sens zdania. W biologii byłaby to raczej skamielina niż forma żywa. Zapraszam do mojego artykułu, ■Zaburzenie kommatoformowe.

Jak pomyśleć o języku i przyszłości — a nie tylko o czasach kiedy polski był językiem zabronionym i ograniczanym, jak podczas zaborów czy wojen — człowiek ma jeden mózg. Coraz więcej ludzi się uczy innych języków, gdzie definiujące i niedefiniujące językowe zdolności to rzecz zwykła. Człowiek nie będzie zapominać o zdolności definiującej dla wymogów jakiejkolwiek Rady.
Polski to normalny język i ma wszystko co trzeba. A choć go ileś lat w szkole nie było, polski swojej logiki nie zatracił i nie należy widzieć tej logicznej zdolności jako wpływ obcy, czy może jakiś wymysł. Językowej logiki nie da się sobie wymyślić. Da się ją jedynie zaobserwować. To naturalna językowa kompetencja, która na pewno się przejawi przy pytaniach intuicyjnych. Nawet Rada będzie mieć językową intuicję — nie da się przecież wszystkiego ująć ściśle w regułki. Czas najwyższy polską językową logikę uznać. Polski ją ma naturalnie. Jest naturalnym człowieka prawem. Standard językowy nie może być wytworem komisji, komitetu, rady, czy panelu. Zawsze odnosić się musi do uzusu i tej jakiejś racji, którą umysł wnosi do mowy.

Gwoli obserwacji polecam Pana Tadeusza z 1834, ze słówkiem „że” w polu przeszukiwania. Nie jest kwestią spierać się o styl, o politykę czy historię, o autorów czy wydawców. Istotnym jest zastanowienie nad samym językiem, czy bez przecinka treść będzie niejasna. Jeżeli nie, przecinek nie jest konieczny i powinien być pozostawiony do wyboru:
tym bielsze, że odbite od ciemnej zieleni, widać że okolica obfita w zboże; ślad wyraźny lecz lekki, odgadniesz że w biegu; wyszedł zmieszany i czuł że serce mu biło…
A do wyboru i bez tachykardii:
czuł, że serce mu biło, także byłoby poprawne czy dozwolone.
„Przytem i w szkołach nie było widać jednolitego systemu nauczania ortografii, skoro w dawnych rękopisach znajdujemy ogromny brak jednolitości pod tym względem, napisał Jan Łoś, jeden z wydawców Pana Tadeusza z roku 1921, gdzie już wkrada się „przecinkoza”. Za bardzo chciano polski ujednolicić, albo i zaprowadzić szkołę jak dla łaciny, kiedy to i w Średniowieczu i Renesansie wytwarzano językowe wzorce sztucznie, gdyż łacina była językiem martwym.
Natomiast Mickiewicz, choć pisał gdy Polski na mapie nie było, sam w swej edukacji nie cierpiał ograniczeń; urodził się i wychowywał w rodzinie gdzie polski był językiem rozmowy codziennej, a był i nauczycielem w lokalnej szkole ponadpodstawowej. Jego polski nie był próbą „systemowego podejścia”, które się przeważnie okazuje w języku naturalnym jakimś gorsetem. Każdy naturalny język pozwoli na set logiczny. Żaden nie będzie systemem.
To językowe pozwolenie jest w języka i mowy działaniu. Pomyśli człowiek o zmiennych kognitywnych (logiczny set) i już mu język działa, a także bez wyjątku. Wymyślić system, a język już idzie w odstępstwo czy abstrakt; nie działa, jak polski dla definiujących językowych zdolności, a to ważny wzgląd. W swej naturze język jest niefinitywny. To taka nieskończoność, jak próbować by zliczyć wszystko co się da powiedzieć czy napisać. Stąd „systemowego podejścia” język najwyraźniej nie toleruje z natury.

(„Writing systems” | „Systemy pisma” to wyrażenie niepoprawne. Większość ludzi używa tu „scripts” czy też po prostu „alphabets”. Literka „a” nie jest w sprzężeniu zwrotnym z literką „b” i tak dalej, stąd alfabet nie jest systemem. Jest formą zapisu. Poszczególne alfabety są formami finitywnymi współcześnie, i nie tworzą jednego obiegu zamkniętego czy całości. Takie coś byłoby bardzo abstrakcyjne, użyteczne może, znów, w science fiction).
Polska od dość dawna już na mapie jest, by się ogarnąć względem wolności mowy. Programy korektorskie dla angielskiego, gdzie prawem jest, Kongres nie będzie tworzyć przepisów ograniczających wolność mowy bądź prasy (i nikt tworzyć takich przepisów nie ma jak, bo prawo konstytucyjne jest nadrzędne), przecinek jest wymagany tylko gdy konieczny, jak dla funkcji definiujących i niedefiniujących języka. Reszta to rzecz stylu i ekspresji. Program korektorski nie oznaczy błędu — i z przecinkiem, i bez — jeśli nie jest on wymogiem logicznie.
To dobry wzór, wart naśladowania, ale lektura Tomasza Paine nasuwa też pytanie — jaka jest prawda. Język to jakiś format, czy może jednak ma kognitywne zmienne? Porównajmy.
Twoją prawdę uprawiać, szczerze się mi nie chce.
Szczerze się mi nie chce uprawiać twojej prawdy.
Gramatyczny rząd na wszystkie pytania nam nie odpowie.
Fonologia także przynależy z mową o języku naturalnym: kwestię czasownika “wziąść” omawiam przy okazji mojego przekładu ■poezji Emilii Dickinson. Szczerze uważam, powinien być wolny wybór, jak kto chce: „wziąć” albo „wziąść”, w szkołach równie dobrze z wyjaśnieniem, że polski martwym językiem nie jest, stąd mowa pozostaje żywa i nadmiernego regulowania nie potrzebuje.
Już w bardzo młodym wieku szkolnym bądź i przed, umie sobie człowiek pomyśleć: do „wziąć” trzeba by buzię mocno otwierać i się starać albo i napinać, myśląc jakie tam dźwięki dalej, a „wziąść” idzie gładko i to z ładnym {ą}, co łatwo sobie człowiekowi porównać. Sama tak właśnie już w bardzo młodym wieku zrobiłam. Polska naturalna fonologia wspiera formę „wziąść”, a polski potrafi być pięknym językiem. Zapraszam do moich ■ulubionych wierszy Emilii Dickinson.